Bajka dla dzieci - Opowieść o dzielnym Jantarku
W ogólnopolskim konkursie literackim Jantarowe opowieści bajka ta otrzymała 1 miejsce
Nad samym brzegiem morza w biednej chatynce mieszkał rybak Jantar. Miał on córkę Bursztynkę i małego synka Jantarka. Wczesnym świtem nim, jeszcze słoneczko wstało, rybak Jantar wypływał z dwoma towarzyszami na połów ryb. Tak było codziennie. Mama Jantarka z razem córką zajęta była praniem bielizny dla władcy z pobliskiego zamku.
Mały Jantarek przez ten czas chodził na brzeg morza i pilnie zbierał złote kamyczki. Chował je potem do skarbonki, którą miał schowaną pod deską podłogi w swoim pokoiku. Nazbierało się tych kamyczków dosyć sporo. Jego marzeniem było kupić sobie piękną łódeczkę taką jaką miały dzieci bogatego sąsiada.
Pewnego pięknego, letniego dnia ojciec Jantarka jak zwykle wypłynął w morze na połów ryb, a jego synek poszedł na brzeg morza zbierać bursztyny. Zbierał i zbierał całe do południe. Kiedy słoneczko już mocno zaczęło przypiekać, Jantarek poczuł się bardzo a to bardzo zmęczony. Postanowił trochę odpocząć. Nie wiedząc kiedy zasnął. Ze snu zbudziły go jakieś krzyki... Kiedy otworzył oczka zobaczył towarzysza swojego ojca. Ten machając rękami darł się wniebogłosy bardzo przestraszony.
- Wstawaj Jantarku! Stało się coś okropnego. Twojego tatę i jeszcze jednego rybaka porwali piraci... A ja ledwo uszedłem z życiem. Skoczyłem do morza, bo jak wiesz umiem doskonale pływać. Dopłynąłem o własnych siłach do brzegu. Słyszałem tylko jak piraci krzyczeli, że jak nie dostaną okupu za twojego tatę i jego towarzysza to ich wrzucą do morza. Garnek złocistego bursztynu ma być zapłatą za ich życie. Za tydzień zjawią się po skarb, a ty masz czekać na brzegu morza.
Jantarek, chociaż był jeszcze małym chłopcem, w mig zrozumiał, że chodzi tu o ratunek. Szybko pobiegł do domu, do swojego pokoiku. Odsunął deskę podłogi i wyciągnął skarbonkę z bursztynem, za który miał sobie kupić łódeczkę.
- Muszę uratować tatę, muszę uratować tatę - powtarzał zrozpaczony.
- Tego bursztynu nie starczy na okup. Muszę solidnie wziąć się do roboty. Już wiem co zrobię! Pobiegnę na brzeg morza, na piaszczystą plażę zbierać kamyczki i okruchy złotego bursztynu.
Jak postanowił tak zrobił. Codziennie wcześnie rano biegł nad morze zbierać bursztyn. Chociaż pracował ciężko, jak na małego chłopca, bursztynu ciągle było za mało a dzień, w którym piraci mieli przypłynąć po okup był coraz bliższy. Pewnego południa chłopczyk, już bardzo zmęczony, postanowił trochę odpocząć. Od chodzenia bolały go nóżki, a od schylania plecki. Usiadł na piaszczystej plaży. Kiedy tak odpoczywał, smutno rozmyślając nadleciała biała mewa. Zaczęła krążyć nad chłopcem, przeraźliwie piszcząc.
- A sio, przebrzydły ptaku! Nie widzisz że odpoczywam? Bądź cicho, bo mi od tego myślenia głowa pęka.
Mewa usiadła na ramieniu chłopca i powiedziała:
- Wiem o twoim zmartwieniu, wiem też, że chcesz uratować swojego tatusia .Ja ci w tym pomogę, tylko musisz iść za mną.
Jantarkowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Szybciutko wstał i ruszył za mewą. Szedł i szedł kilka godzin. Było już późne popołudnie, okolica jakaś taka obca, a plaża nad brzegiem morza kamienista. Nad samym brzegiem morza stał wysoki zamek.
- Widzisz chłopcze - powiedziała mewa - to zamek Piratów. Nie mogę pójść z Tobą. Musisz sobie sam dać radę. Pójdziesz do zamku i poszukasz tam swojego taty...
- Dziękuję mewo i przepraszam, że byłem taki niemiły dla ciebie.
- Żegnaj, Jantarku - powiedziała mewa i odleciała. Jantarek ruszył do zamku. Wszedł na niewielki dziedziniec. Wokoło panowała złowroga cisza i wyglądało na to, że nie ma tu żywej duszy. Wyciągnął gwizdek, który dostał od ojca na urodziny i zaczął gwizdać.
- Hop, hop, ratunku! – usłyszał wołanie.
Chłopczyk ruszył za głosem. Doszedł do dużych drzwi, na których wisiała kłódka z kluczykiem. Bez trudu ją otworzył. Trochę czasu zajęło mu mocowanie się z drzwiami, ale i te w końcu dało się otworzyć. W ciemnym i wilgotnym pomieszczeniu zobaczył swojego Ojca, Jantara. Obok pod ścianą stały worki napełnione żółto-brązowym bursztynem.
"A to tak - pomyślał Jantarek - teraz już wiem, gdzie piraci chowają zrabowane skarby".
Ojciec Jantarka. mimo że był bardzo słaby wstał i uścisnął syna z całej siły.
- Wiedziałem, wiedziałem, że mnie uratujesz. Dziękuję synu, a teraz musimy uciekać, piraci za chwilę tu będą.
Kiedy wybiegli na dziedziniec zamku słoneczko, które dotąd jasno świeciło, skryło się za czarną chmurą.
- Uciekajmy, idzie burza! Fale w każdej chwili mogą zmyć zamek - zawołał Jantar. Co sił w nogach wybiegli z zamku. Mieli szczęście, bo zaraz ogromna fala uderzyła w mury zamku, a ten rozpadł się na drobne kawałki. Woda porwała wszystkie worki z bursztynem. To morze upomniało się o swoje skarby. Od tego czasu minęło parę lat. Jantarek chodził codziennie na plażę i zbierał bursztyn. Wydawało się że jest go nawet więcej niż przed porwaniem Ojca. Nazbierał go tyle, że kupił sobie wymarzoną łódeczkę i jeszcze zostało na nowe sieci dla Ojca. A Ojciec Jantarka razem z rybakami dalej wypływali na połów ryb. Co do piratów, to nikt ich nie widział w tej okolicy. Starsi ludzie mówili, że to władca morza Posejdon wziął ich do niewoli za ich chciwość. Teraz muszą zbierać bursztyn, który potem fale niosą ludziom na brzeg morza.