top

Logowanie

Wesprzyj Bajkownię

     Twórz z nami Bajkownię!

Kto jest Online

Odwiedza nas 661 gości oraz 0 użytkowników.

Przyjaciele Bajkowni


wiersze i wierszowane bajki dla dzieci i dla dorosłych


Bogdan Dmowski czyta wiersze i wierszowane bajki dla dzieci i dla dorosłych


bajkowy podcast okladka


bajki dla dzieci


zloty jez



TataMariusz 200x200

© Copyright by Bajkownia.org - Fabryka Bajek, Powered by Joomla! Valid XHTML and CSS.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 

Baśń sceniczna w trzech aktach

OSOBY:
MAJA, dziesięcioletnia dziewczynka
KRZYŚ, dwunastoletni chłopiec, brat Mai
PANUTKA, puchowa wróżka


ZAJĄC SALWADOR, dystyngowany mieszkaniec cygańskiego wozu
PIES CYGANÓW, czworonożny jegomość, przyjaciel Salwadora
CESARZ MAKU, władca Orfanii
CHABERMISTRZ, niebiesko-głowy przedstawiciel dworu
CZARNOKSIĘŻNIK SADZA, szwarccharakter
STONOGI
ŚCIEKOWE GOBLINY
SZCZEŻUJA WIELKA, najmądrzejsze stworzenie w całej Niebowodzie
WINNICZKI Z PRZYDROŻNEJ KAPLICZKI, wiejska kapela ślimaków, dzieląca zmurszały dach
z figurką świętego
RYCERZ PUCHU OSTU
RYCERZ SREBRNEGO ŁOPIANU
RYCERZE ZAKONU WROTYCZA
GWIAZDY ODBITE W RZECE
LILITKA, maciejka-samosiejka
TRZMIELE


AKT PIERWSZY
SCENA I


Późne, letnie popołudnie. MAJA i KRZYŚ biegają po łące. Dziewczynka zatrzymuje się tuż przy
wielkiej, suchej makówce.


MAJA
Tutaj!
Chłopiec przybiega


KRZYŚ
Znalazłaś go?

MAJA podnosi triumfalnie makówkę. KRZYŚ krzyżuje ręce na piersi
To żaden skarb. To jakaś stara łodyga...
Dziewczynka wstaje i potrząsa nią. Słychać piaskowy dźwięk ziaren maku


MAJA
Słyszysz, jak grzechocze?
KRZYŚ wzdryga ramionami


KRZYŚ
Gdybym wiedział, że chodzi o głupią makówkę, nie poszedłbym za tobą.
Nagle makówka ląduje na jego głowie
Ała!


MAJA
Oj tam, to wcale nie bolało...
KRZYŚ, pełen złości, próbuje wyrwać makówkę. Siłują się, aż łodyga pęka w pół, zaraz nad „kolankiem”
Patrz, co zrobiłeś!
Potrząsa swoją częścią makówki, jakby sprawdzając, czy zostały w niej nasiona


KRZYŚ
I dobrze ci tak! To twoje głupie zbieranie patyków i zdechłych chrząszczy, ble...
MAJA wygina usta w podkówkę. Tymczasem robi się coraz ciemniej. Z tyłu, gdzieniegdzie, zapalają się i gasną małe światełka


MAJA
To nie był zdechły chrząszcz! Jedynie jego chitynowe skrzydełko!
Śliczne, szmaragdowe...


KRZYŚ
A tam, jesteś głupia...
MAJA ze łzami w oczach zbiega ze sceny. Chłopiec przewraca oczyma. Po chwili krzyczy za nią
Maja, poczekaj! Wracajmy do dziadków, robi się ciemno!
KRZYŚ zbiega ze sceny. Pojawiają się błękitnozielone odcienie zmierzchu. Słychać granie pierwszych pasikoników.
Na scenę wbiega MAJA. W tle coraz wyraźniej widać migotanie. MAJA, w
jednej ręce trzymając makówkę, przeciera oczy i patrzy w głąb łąki


MAJA
z zachwytem
Świetliki?


Biegnie w tamtą stronę. KRZYŚ wbiega na scenę


KRZYŚ
No, Maja, no...!
Wybiega za swoją siostrą


SCENA II
Łąka zmieniła się. Trawy są wyższe, bardziej bujne. Na nich oraz na młodych czeremchach
zawieszone zostały kremowo-żółte lampiony. Po prawej, nieco z tyłu, stoi wóz cygański malowany w
wielkie kwiaty na czarnym tle i drobne, złote ornamenty. Obok znajduje się długa, niska ława, na
której czekają poziomkowe i czekoladowe ciastka, rustykalne dzbanki ze śmietaną oraz filiżanki kawy.

Na pierwszym planie świętują nowi bohaterowie: puchowa PANUTKA, niebiesko-głowy
CHABERMISTRZ, ZAJĄC SALWADOR i PIES CYGANÓW. Za orkiestrę mają WINNICZKI Z
PRZYDROŻNEJ KAPLICZKI, które grają na rogach i pustych muszlach. Nowi bohaterowie tańczą,
co chwila obracając się wokół własnej osi i klaszcząc. Panuje beztroska atmosfera.

Na scenę wchodzi MAJA. Rozgląda się z zachwytem po całej krainie, na prawo i w górę, na lewo i znów prawo.
W końcu jej uwaga skupia się na tańczących.

Tuż za nią pojawia się KRZYŚ. Staje przy siostrze i z zaskoczeniem przeciera oczy.


MAJA
Gdzie my jesteśmy...?


KRZYŚ
W jakimś podejrzanym miejscu... przez ciebie!
Ich obecność została już zauważona, taneczne pląsy przerwano. Bywalcy bajkowej krainy są
uradowani ich przybyciem. Podchodzi do nich CHABERMISTRZ. Odchrząkuje, by zacząć oficjalne powitanie


CHABERMISTRZ
Witajcie, mili goście, w krainie Orfani!
Zwiewnym krokiem dołącza do niego PANUTKA, ubrana w bladożółty, bufiasty strój puchowej
wróżki. Kłania się lekko w ich stronę, po czym wychodzi na przód i zwraca się ku widowni


PANUTKA
Dla dzieci,
Które szemranie słyszą
Ukrytego strumyka
I ruchu promyk dostrzegą,
Gdy z gracją chińskiego smoka
Jaszczurka zwinka przemyka,
Dla nich kraina Orfani
Jest niedaleko!
I otwiera swe bramy,
Gdy bardzo,bardzo cicho
Pójdą wzdłuż kałuży
Po śladach nartnika.


Wróżka dołącza do CHABERMISTRZA takim krokiem, jakby została przywiana przez wiatr


CHABERMISTRZ
Poznajcie puchową wróżkę, Panutkę. Jest animatorką naszych świąt, niestety, niezbyt
zorganizowaną. Co zawieje wiatr, jej już nie ma...


PANUTKA
Być puchatą trawą jest ciężko i lekko zarazem...


MAJA
Wy... tak po prostu... mówicie?


CHABERMISTRZ
O, tak. W naszej krainie każdy ma coś do powiedzenia.
Poznajcie resztę towarzystwa! Dystyngowany zając, Salwador
wymieniony uśmiecha się i macha ręką
Bardzo w porządku gość, udostępnia nam swój wóz do cateringu.
A ten w kraciastych spodniach to znany awanturnik, Pies Cyganów.


PIES CYGANÓW
Miło mi!


CHABERMISTRZ
Mnie zaś nazywają „Chabermistrzem”. Doglądam spraw na łące w imieniu Jego Wysokości,
Cesarza Maku.


MAJA
Ja jestem Maja, a to mój brat, Krzyś.


KRZYŚ
Nie zabawimy tu długo...


PANUTKA
„Zabawimy” jest właściwym słowem!


CHABERMISTRZ
Chodźcie, dołączcie do zabawy!
Ślimaki wznawiają koncertowanie
Zasady tańca są proste. Łapiemy się za ręce i krążymy w kółko, a co pięć kroków – klaśnięcie w
dłonie, o tak! Następne pięć – podskok!
Demonstruje
Krzysiu splata ramiona na piersi i zerka na siostrę


KRZYŚ
Wykluczone! Nie złapię jej za rękę!


MAJA
I vice versa!


CHABERMISTRZ
Nie ma problemu. Przecież ja i Panutka też mamy ręce! No, już, śmiało!
MAJA odkłada makówkę na krzesło i podchodzi do grupy


KRZYŚ
Ok, ale na krótko
Wszyscy łapią się za ręce i tańczą zgodnie z instrukcją CHABERMISTRZA. Nawet KRZYŚ porzuca
zmartwienia i zaczyna się uśmiechać. Po dwóch tańcach zatrzymują się


ZAJĄC SALWADOR
Ale zgłodniałem! A wy?
Dzieci potakują energicznie


PANUTKA
Kochani, siadamy do stołu!
Mieszkańcy Orfani przystawiają ławę bliżej widowni. Każdy bierze krzesło i siada przy ławie,
naprzeciwko widzów. MAJA i KRZYŚ chcą usiąść daleko od siebie, po przeciwnych stronach


PANUTKA
Miejsca honorowe są tutaj, drodzy goście!
Kieruje ich na środkowe miejsce przy stole. MAJA i KRZYŚ siedzą teraz obok siebie.
Makówka, zdjęta z krzesła, leży na ziemi, pod stołem


MAJA
po ugryzieniu owocowej babeczki
Mmm pyszne!
Sięga po następną, choć jeszcze nie skończyła pierwszej


PIES CYGANÓW
Ehem. Czy nikt ich nie uprzedzi o niebezpieczeństwie?


PANUTKA
Ciii! Jest święto. Problemami zajmiemy się w swoim czasie.


KRZYŚ
Niebezpieczeństwie?


MAJA
Oo, co to za święto?


PIES CYGANÓW
Kraina ma pewien problem...


PANUTKA
Tylko bez tych twoich tematów! Obchodzimy święto poziomek.
Smętnym tematem zajmiemy się jutro.


KRZYŚ
Mnie pasuje. Bo po kolacji i tak idziemy do domu.


MAJA
Nie możemy zostać. Babcia i dziadek będą się martwić


ZAJĄC SALWADOR
To zrozumiałe.


PIES CYGANÓW
Jutro, tak, tak... Przecież jutro też jest święto. I pojutrze...


PANUTKA
stanowczym głosem
Problemami zajmiemy się w swoim czasie.


MAJA
A jutro też obchodzicie święto?


PANUTKA
zadowolonym tonem, ciesząc się ze zmiany tematu
Tak, kochanie! Jutro od rana obchodzimy święto kwitnących akacji. A pojutrze szyszki świerkowej.
A po pojutrze... zobaczymy, co się zdarzy.


CHABERMISTRZ
I za to uwielbiam Orfanię! Codziennie mamy powód do świętowania. Jest święto dmuchawców,
święto piskląt bocianich i powrotu jeżyków, święto mokrej kory drzew, i leśnych goździków...


KRZYŚ
Hmm. A jak pada deszcz?


CHABERMISTRZ
Salwador szykuje marcepanowe żabki na święto kałuży.


KRZYŚ
No, a kiedy topi się śnieg i jest tak ohydnie, że się z domu nie chce wychodzić?


PANUTKA
robi łyk kawy
Obchodzimy święto wiosennych roztopów.


KRZYŚ
Ja podziękuję, wolę swój tablet...


MAJA
A mnie się tu bardzo podoba!


KRZYŚ
sięgając po poziomkowy tort
Przyznam, że jedzenie macie bardzo dobre.


ZAJĄC SALWADOR
Och, to miło, że wam smakuje. Spakujemy wam trochę do domu.
Niech babcia i dziadek też spróbują.
Nagle PIES CYGANÓW odwraca się i węszy


PIES CYGANÓW
Słyszeliście?
Zerkają po sobie i kręcą przecząco głowami


PANUTKA
wstając
Ja nic nie słyszę.


CHABERMISTRZ
To pewnie nic takiego.
PANUTKA
chwyta się krzesła, jakby walczyła z żywiołem
O, nie!
Przegrywa walkę z nagłym podmuchem wiatru. Znika ze sceny zwiewnym krokiem


CHABERMISTRZ
Widzicie? To tylko wiatr.


PIES CYGANÓW
wstaje i wychodzi przed stół, z niepokojem rozglądając się po niebie
Coś tu nie gra.
Z góry zaczynają spadać ciemne kawałki, jakby spalone strzępy. PIES CYGANÓW łapie jeden z nich
To nie wiatr, to Czarnoksiężnik Sadza! Grrr.


ZAJĄC SALWADOR
Kryć się!! Prędko!
Wszyscy biegają w popłochu, oprócz Psa Cyganów, który rozgląda się i warczy. MAJA ukrywa się pod stołem.
Ślimacza kapela chowa się do swoich muszli.


ZAJĄC SALWADOR
Szybko, do wozu! Tam będziemy niewidzialni. Chabermistrzu, na co czekasz!?
CHABERMISTRZ biega w kółko, poddając się panice


PIES CYGANÓW
Będę stać na straży


ZAJĄC SALWADOR
To bardzo nierozsądnie...
ZAJĄC SALWADOR i KRZYŚ wchodzą już do środka


KRZYŚ
A gdzie Maja?
Na scenę wkracza wysoki, wyniosły mężczyzna. Cienkie, szaro-czarne szaty pokrywają jego ciało
wieloma bezładnymi warstwami. W jego otoczeniu ciemne strzępy spadają w większych ilościach.
CHABERMISTRZ wciąż biega w panice, ale widząc straszną postać, w końcu kieruje się ku
drzwiom wozu. PIES CYGANÓW, warcząc, przyjmuje pozycję obronną


CZARNOKSIĘŻNIK SADZA
wysuszonym głosem, dochodzącym jakby z wielu miejsc jednocześnie
Proszę wszystkich o spokój!
wyciąga różdżkę: sękatą, modrzewiową gałązkę
AMOBILABRA!


Rozbłyska czerwone, upiorne światło. CHABERMISTRZ nieruchomieje w pół kroku. PIES
CYGANÓW zastyga w swojej pozycji obronnej. Wokół zapadają ciemności, w których śmiech
czarnoksiężnika brzmi jak czyste zło


SCENA III
Na scenie panoszą się CZARNOKSIĘŻNIK SADZA i zawezwane przez niego, dwa ŚCIEKOWE
GOBLINY – chude, nieproporcjonalne, ociekające szlamem istoty. Na ziemi, stole i nieruchomych
bohaterach leży warstwa czarnego „śniegu”. Poplecznicy Sadzy niszczą dekoracje.
(CZARNOKSIĘŻNIK SADZA kościstym palcem wskazuje na sznur lamp; co poniektóre jeszcze się świecą


CZARNOKSIĘŻNIK SADZA
I to, te... te... lampiony. Podeptać je!
Gobliny energicznie zabierają się do zrywania papierowych kloszy, skaczą po nich i zadeptują


CZARNOKSIĘŻNIK SADZA
Co też te głupie, sentymentalne istoty dzisiaj świętują?
Kieruje się ku ławie
Może znajdę coś, co pozwoli mi na dobre zniszczyć tę krainę.
Ręce ma splecione z tyłu. Taksuje resztki uczty wzrokiem konesera. Nagle dostrzega górę
poziomkowych ciastek i bierze jedno z nich do ręki. Wyrzuca je za siebie, gdzie zostaje
przechwycone przez jego sługę


ŚCIEKOWY GOBLIN I
Glubsztrumie, co to jest? Spróbuj i powiedz!


ŚCIEKOWY GOBLIN II
Szybkim ruchem zabiera ciastko i robi kęs
Poziomki! Fuuj...
Wyrzuca je, krztusząc się i plując. Drugi stwór zabiera ciastko, po czym odwraca się – zamiast
ciastka trzyma duży, zniszczony but


ŚCIEKOWY GOBLIN I
Nie. To but Frankensteina!


ŚCIEKOWY GOBLIN II
Ha, ha, ha, ha!


CZARNOKSIĘŻNIK SADZA
CISZA!
Teraz dobrze słychać przytłumiony, dziewczęcy chichot


CZARNOKSIĘŻNIK SADZA
Przewrócić stół! Szybko!
Jego słudzy wykonują polecenie, robiąc przy tym mnóstwo hałasu. Oczom wszystkich ukazuje się
mała, skulona dziewczynka. Jest już kompletnie cicho
Proszę, proszę... Chyba samo złe fatum nas tutaj przywiodło.
zwracając się do sług
Oto sposób, którego szukaliśmy.
Ściekowe gobliny śmieją się i zacierają ręce. Ich pan podchodzi do CHABERMISTRZA oraz PSA
CYGANÓW, którym kłania się dworsko


CZARNOKSIĘŻNIK SADZA
Dziękujemy! To cenny podarek, jak na tak paskudne święto.
Na scenę, otrzepując bufiaste rękawy, wchodzi wróżka PANUTKA


PANUTKA
podnosząc wzrok znad rękawów, zszokowana
Och! A co się tu dzieje!?


CZARNOKSIĘŻNIK SADZA
No, znowu ten chochoł się przyplątał. Łapać ją! Łapać, zanim...


PANUTKA
IGNORA PURRA!
Wyciąga dłoń do przodu, rzucając skrzące się nasiona. Jej ramiona łapią obydwa gobliny, lecz za
późno –czar już zadziałał. Bohaterowie odzyskują kontrolę i zaczynają się ruszać. PIES CYGANÓW
otrzepuje się i rzuca z warczeniem w ich stronę. W tej samej chwili CZARNOKSIĘŻNIK SADZA
zaczyna wirować w kółko i chowa MAJĘ pod poły płaszcza. Podnosi różdżkę. Słychać krótki huk i
nagle wszystkie złe postaci znikają, pozostawiając po sobie górki dymiących, ciemnych popiołów.
Na skutek zaklęcia z nieba spadają śmieci – parę pustych, plastikowych butelek i puszek po konserwach


KRZYŚ wybiega z wozu. Za nim wychodzi ZAJĄC SALWADOR


PANUTKA
Łapiąc się za głowę
Wszystko w strzępach.


PIES CYGANÓW
Jak go dorwę, to zobaczy „strzępy”!


KRZYŚ
Gdzie on jest? Gdzie moja siostra?! Maju.!
Biegnie na drugą stronę łąki. Wszędzie leżą wyrwane kwiaty
Maju!!!


CHABERMISTRZ
Ten drań zabrał dziewczynkę!


PANUTKA
Och, tylko nie to...


KRZYŚ
Dokąd?


CHABERMISTRZ
dychając ze smutkiem
Tego nikt ci nie powie. Jak zwykle, rozpłynął się w powietrzu.
KRZYŚ spuszcza głowę. Schyla się i podnosi makówkę


KRZYŚ
Dziadkowie bardzo się zmartwią.


PIES CYGANÓW
Nawet tak nie mów, chłopcze. Znajdziemy ją.


KRZYŚ
Ja... nie mogę.


PIES CYGANÓW
Słucham?


KRZYŚ
Dziadkowie dopiero co utracili wnuczkę. I co, mają jeszcze utracić wnuka?


PIES CYGANÓW
splatając ręce na piersi
Słuchaj, stary.


KRZYŚ
tupie histerycznie nogą i ze złością dyryguje makówką
Nie! To ty jesteś stary, więc sam jej poszukaj!


ZAJĄC SALWADOR
Mój przyjaciel chciał zapewne powiedzieć, że ci pomożemy. Prawda?
Wyrażają swoje poparcie. Jednakże KRZYŚ ma nadal rozżalony wyraz twarzy. Nagle rozlega się
dźwięk drobnych dzwonków. Pięknie przystrojony w purpurę i złoto, pojawia się CESARZ MAKU.
Jego letnią lektykę niesie czwórka trzmieli


CESARZ MAKU
Wybaczcie spóźnienie. Trzmiele są takim powolnym środkiem transportu.
Mieszkańcy Orfani kłaniają się nisko


CHABERMISTRZ
Wasza Cesarska Mość przyszła w najodpowiedniejszej chwili.


CESARZ MAKU
No, tak, mój Chabermistrzu. A powiedz mi, co to za bałagan?


CHABERMISTRZ
Złe wieści, Wasza Cesarska Mość.


KRZYŚ
Moja siostra została porwana!


PANUTKA
Co teraz? Co zrobić.?


PIES CYGANÓW
I w końcu, tu oto, nastał czas zajęcia się problemami.


PANUTKA
Wiesz, Borys... żeby odgryzać się w takim momencie! To kompletny brak wyczucia, jak i
właściwych priorytetów.
Tymczasem CESARZ MAKU jakby dopiero teraz spostrzegł chłopca. Schodzi z lektyki i
podchodzi bliżej, bacznie przyglądając się makówce, którą trzyma KRZYŚ


PANUTKA
Nasz honorowy gość, Krzyś. Jego siostra, Maja. Ach, takie nieszczęście....


CESARZ MAKU
Tak, tak, ale... hmm.
Przyglądając się makówce
Nie, to niemożliwe. Pozwolisz?
KRZYŚ wręcza mu makówkę. Ledwie chwilę trzyma ją w dłoni, krzyczy uradowany
Moje zagubione berło! Odnalazło się!
Słychać „achy” i „ochy”, kiedy władca uroczyście podnosi insygnia nad głowę.
Za chwilę wręcza
je z powrotem KRZYSIOWI
A więc jest nadzieja.


KRZYŚ
Z chęcią je oddam Waszej Cesarskiej Mości. Bo jak dla mnie to zwykła, wysuszona łodyga,
chociaż siostrze też wpadła w oko.
CESARZ MAKU przez długą chwilę przygląda się KRZYSIOWI. W końcu kręci przecząco głową


CESARZ MAKU
Teraz należy do ciebie. Tylko człowiek o czystym sercu może posłużyć się berłem. Ty, Krzysiu,
masz szansę ocalić Orfanię przed strasznym losem. Musisz wiedzieć, że dzieci, które trafiają do
naszej krainy, posiadają szczególną moc. Twoja siostra również ją ma.


KRZYŚ
okazując nagłą radość
Świetnie! W takim razie, Maja może się sama uwolnić.


CESARZ MAKU
Patrząc nań surowo
Nie lekceważ Czarnoksiężnika Sadzy! Porywając Maję, zdobył upragnioną broń.
Z jej mocą doszczętnie zniszczy naszą krainę.


KRZYŚ
zaciskając pięści
Jeśli myślisz, że Maja mu pomoże, to się grubo mylisz! Wcale jej nie znasz.


CESARZ MAKU
Za to znam swojego wroga. Jego metody są straszne.
KRZYŚ ze smutkiem spuszcza wzrok
Ale głowa do góry! Wierzę, że masz w sobie moc wystarczającą, by stoczyć walkę ze złem.
Odzyskasz swoją siostrę. Jestem pewien.
CESARZ MAKU wchodzi do lektyki, którą trzmiele podnoszą z ziemi. Jego poddani kłaniają się
nisko, kiedy unosi dłoń na pożegnanie. Tylko chłopiec stoi wyprostowany
Jednak musisz się spieszyć.


KRZYŚ
Ale...


CESARZ MAKU
odchodząc
Wykorzystaj berło! Ocal nas!
CESARZ MAKU, w akompaniamencie dzwonków, zostaje poniesiony przez orszak trzmieli w dalszą drogę


CHABERMISTRZ
A zatem nasz wspaniały władca odnalazł berło. Może odzyska też pałac?


KRZYŚ
To gdzie on mieszka?


CHABERMISTRZ
Tymczasowo rezyduje u królowej trzmieli.


KRZYŚ
Hmm. A ma może jakichś rycerzy?


PANUTKA
Oni też zniknęli. Tak, samo jak jego ukochani dworzanie, rumiane maruny i dziewanny w
kolorowych szatach, i niezapominajki, najznamienitsi poeci i bardowie. Ach, gdybyś widział, jaki
miał wspaniały pałac. Czarnoksiężnik odebrał mu tak wiele! Lecz on wciąż jest pełen majestatu.


KRZYŚ
Utracił pałac i swoich rycerzy. Nie ma nic. Skąd w ogóle wie, że nadal jest cesarzem?


CHABERMISTRZ
klepiąc się w pierś
To się czuje w środku.


PIES CYGANÓW
To, co chłopcze, idziemy ocalić księżniczkę?


KRZYŚ
Mówiłem, że nie idę.


PIES CYGANÓW
Przecież teraz, jak masz berło...


KRZYŚ
przerywając mu
Wracam do domu!


PIES CYGANÓW
I zostawisz swoją siostrę w łapach złego czarownika? Też mi braterska miłość.


KRZYŚ
Maja sama się w to wpakowała! To nie moja wina! Zawsze chce się bawić tylko w to, co sama
wymyśli. Ja jej do niczego nie jestem potrzebny!


PANUTKA
Oj, niedobrze, niedobrze.


ZAJĄC SALWADOR
Czas odłożyć na bok drobne waśnie.


KRZYŚ
Czego wy ode mnie chcecie?! Wasz cesarz nie ma nic i myśli, że nadal jest wielkim władcą! A wy
mu się w pas kłaniacie! Jakiś oprych niszczy wam domy, a wy co?! Całymi dniami świętujecie
głupoty! Ja się w to nie bawię. Wrócę do domu i zawiadomię policję. Oni znajdą Maję.


CHABERMISTRZ
Dobre sobie!


PANUTKA
kiwając głową
Policja nie przedostanie się do tego świata.


KRZYŚ
Nie wiecie nic o prawdziwym świecie!!!


CHABERMISTRZ
Jeżeli uda ci się znaleźć wyjście z Orfani, to tak, jakbyś nigdy nie miał odnaleźć drogi powrotnej.
Twoja siostra zostanie tu na zawsze, a my...


KRZYŚ
machając ręką
Ja odchodzę!
Odwraca się i energicznym krokiem schodzi ze sceny, wciąż trzymając makówkę


CHABERMISTRZ
...zostaniemy zgubieni.


PANUTKA
Zaczekaj!


PIES CYGANÓW
Niech idzie, pozwól mu. Sam podjął decyzję.
Przez chwilę panuje cisza, przerywana tylko westchnieniami smutku. W końcu odzywa się ZAJĄC SALWADOR


ZAJĄC SALWADOR
klaszcząc w dłonie
Zabierzmy się za sprzątanie. Jutro kolejny dzień. Kolejne święto!

CHABERMISTRZ
Święte słowa!


PANUTKA
Do roboty!


Zaczynają się krzątać, przestawiać, Pies Cyganów wyciąga miotłę z wozu, lecz robią to bez
przekonania, zatopieni we własnych, niewesołych myślach


AKT DRUGI
SCENA I


Włości Czarnoksiężnika Sadzy. Z sufitu zwisają szmaty, poszarpane i brudne, jakby ktoś wykorzystał
je do czyszczenia puszek z czarnym smarem. Tu i ówdzie leżą stare, metalowe beczki po
chemikaliach. Po prawej, w głębi pomieszczenia, widać kałużę z dużą ilością błota, tak
wygniecionego, jakby jakieś stworzenie się tam wcześniej tarzało. W tej scenerii MAJA wyróżnia się
- jej sylwetka jaśnieje blaskiem czystości. Za to CZARNOKSIĘŻNIK SADZA i jego trzy ŚCIEKOWE
GOBLINY z łatwością wpisują się w otoczenie.
Gobliny tańczą wokół dziewczynki i wygłupiają się. Ona jednak ma nieporuszoną minę


CZARNOKSIĘŻNIK SADZA
Insekty cienia, stworzenia nocy. o, tak, tak! Mała dziewczynko, zaraz zaczniesz się bać!


ŚCIEKOWE GOBLINY
Hłe, ha, ha, hłe, hłe!


CZARNOKSIĘŻNIK SADZA
wyprostowany dumnie, ręce ma za plecami
Wprowadzić stonogę.
Gobliny odchodzą od dziewczynki


ŚCIEKOWE GOBLINY
Chodź, chodź!
Przywołują coś zza pleców władcy, zamaszyście wymachując rękoma. Stwór zbliża się powoli.
Jest to ogromna, ciemnoszara STONOGA, od której gobliny z respektem się odsuwają


CZARNOKSIĘŻNIK SADZA
Żadna dziewczynka, mała czy duża, nie zdzierży takiego brzydactwa.
Śmiejąc się, pyta sarkastycznie
I co, podoba się?
MAJA przez chwilę ma otwarte usta i gapi się w milczeniu. Wydaje się, że jest w szoku. W końcu
uśmiecha się entuzjastycznie


MAJA
To największa stonoga, jaką w życiu widziałam! Oczywiście, że mi się podoba!


CZARNOKSIĘŻNIK SADZA
wpada w gniew
Co z tobą nie tak!? Powinnaś się trząść ze strachu i obrzydzenia!


MAJA
Ha!, co za bzdury. Nie brzydzę się tych słodkich stworzeń. Mama mówi, że jestem Zaklinaczką
Stonóg. Cześć, miła stonogo.
Podchodzi bliżej i głaszcze ją po pancerzu. Stawonóg uśmiecha się


STONOGA
Ta dziewczynka ma nieodparty urok osobisty.


CZARNOKSIĘŻNIK SADZA
Wynoś się, ty bezużyteczna istoto!!!
Słudzy kulą się ze strachu. Skulona STONOGA odchodzi


MAJA
To było niemiłe.


CZARNOKSIĘŻNIK SADZA
Wiem, czego wy, dziewczynki, brzydzicie się najbardziej! Gobliny, do błota z nią!
Prowadzą ją na prawo i popychają w sam środek błotnistej kałuży. Obok leżą puszki po
konserwach. MAJA siada w mokrej mazi, bierze dwie z nich i napełnia błotem, aż się przelewa


MAJA
Zostańcie, gobliny. Poczęstuję was błotną herbatą.
Stwory spontanicznie podskakują z radości


ŚCIEKOWE GOBLINY
Tak, tak, tak!


CZARNOKSIĘŻNIK SADZA
Dość!!!
Wszyscy, łącznie z MAJĄ, kulą się odruchowo. Nagle władca wpada na pomysł, co widać po tym,
że śmieje się złowieszczo i zaciera ręce
Ha, ha, ha... Jest sposób nawet na tak niezłomną dziewczynkę, jak ty!


MAJA
ma przestraszoną minę, lecz stara się zachować dziarski głos
Chcesz na mnie wypróbować kolejny stereotyp?


CZARNOKSIĘŻNIK SADZA
Mam na ciebie sposób niezawodny. Zostaniesz sama jak palec, zamknięta w podziemiu. Będziesz
mieć mnóstwo czasu na przemyślenia. Wtedy zrozumiesz to, co wszystkie żywe istoty powinny
zrozumieć, że wszystko marność, marność i tylko marność! Idealnie to sobie obmyśliłem, prawda?
Coś dla tej twojej przebrzydle przyjaznej natury! I pomyśleć, że twój smutek przyczyni się do
zniszczenia twojej ukochanej Orfani! Tak, o jej zagładę mogę być już spokojny.


MAJA
bliska płaczu
Nie!!


CZARNOKSIĘŻNIK SADZA
Słudzy! Za mną.
Wykonuje od niechcenia gest w stronę więźniarki. Zamaszystym krokiem schodzi ze sceny, a
gobliny, prowadząc wyrywającą się MAJĘ, śmieją się wraz z nim


SCENA II


Łąka pełna kwiatów. Panuje półmrok nocy letniej. KRZYŚ jest sam i błądzi po okolicy, powłócząc nogami.


KRZYŚ
ziewając
Musi być gdzieś wyjście z tej krainy.
Na brzegu łąki pojawia się PANUTKA. Z dystansu obserwuje KRZYSIA. Wychodzi na pierwszy
plan i zwraca się ku widowni


PANUTKA
Dzieci smutne
Skarbu swego szukają,
Dzieci zagubione
Drogi dobrej nie znają.
Kto im doradzi,
Co jest zgubą,
A co ratunkiem?
Co jest skarbem wyśnionym,
A co rabunkiem?
Kiedyś ze śmiechem ganiały za piłką
Lecz umilkł głos serca wśród letniej,
Puchatej trawy
I głosy kwiatów milkną.
Wzdycha, schylają głowę, po czym usuwa się w cień


KRZYŚ
Mam dosyć tej głupiej krainy. Zdrzemnę się, a potem będę szukać dalej.
Kładzie się na środku sceny i zwija w kłębek. Kiedy zasypia, robi się zupełnie ciemno. Łąka
nieznacznie ulega zmianie - jest to dokładnie to miejsce i pora, kiedy opowieść się zaczęła


(KRZYŚ budzi się. Przeciąga się przez chwilę. Wstaje, rozglądając się z rosnącym zdziwieniem


KRZYŚ
Pamiętam to miejsce!
Ożywiony, chodzi dookoła sceny
Jestem w domu! To jest to samo miejsce! Może nawet to samo popołudnie.
Czy to wszystko mi się śniło?
Znów staje na środku sceny. Zerka w dół, pod nogi. Leżą tam obie części makówki. Schyla się i podnosi je
Kłótnia na pewno nie była snem. Szkoda! Hmm... pobiegłem za Mają do Orfani.
I wróciłem bez niej, sam.
Przygląda się częściom makówki z zawiedzionym wyrazem twarzy. Tymczasem na łąkę, zataczając
się, wchodzi postać w kraciastych spodniach i z butelką w dłoni. KRZYŚ patrzy w jego stronę.
Najpierw obojętnie, potem bardziej uważnie
To niemożliwe...
Nagle zyskuje pewność i krzyczy, podekscytowany
Przecież to Borys!
Podbiega i łapie go za rękaw, przez co trochę alkoholu wylewa się z butelki
Hej, Psie Cyganów!


PIES CYGANÓW
No, no, tylko ostrożnie!
Mężczyzna przekłada pieczołowicie butelkę do drugiej dłoni


KRZYŚ
Przecież ty jesteś Psem Cyganów!


PIES CYGANÓW
czkając
Cygani...huc!... nie wędrują już przez nasz kraj. Tyle różnych wędrówek – huc!, huc! - donikąd...


KRZYŚ
Ale co tutaj robisz? Dlaczego nie jesteś w Orfani?


PIES CYGANÓW
kołysząc się nieco
Orfani już nie ma, chłopcze.


KRZYŚ
Co? Ach, no tak. Upiłeś się i gadasz bzdury. Ja dopiero co tam byłem, zdrzemnąłem się tylko...


PIES CYGANÓW
kłując go palcem w pierś
A widzisz! Możesz sobie śnić – hic, huc... - wielkie miasta z mieszczanami... ile czasu trzeba, by
powstało coś takiego? Lecz budzisz się i pyk!
Pstryka palcem
Potężna cywilizacja znika bez śladu. I nawet pojedyncza cegiełka po niej nie zostaje.


KRZYŚ
Mylisz się! Kwiaty nie mogły zwiędnąć przez jedną noc.


PIES CYGANÓW
powoli kiwa głową, zgadzając się
Zwiędnąć, nie zwiędły. Ale...


KRZYŚ
Co?


PIES CYGANÓW
Stały się zupełnie nieważne. Huc...
Orfania upadła. wspominałem?


KRZYŚ
Muszę tam wrócić! Sprowadzić pomoc dla siostry.


PIES CYGANÓW
wybuchając pijackim śmiechem
Ha, ha, z choinki się urwałeś? Na jakąkolwiek pomoc już za późno. To porwanie to stare dzieje.
pociąga łyk z butelki
Tak, w naszej Orfani czas płynął inaczej. Aż uległa złej mocy. I możesz wierzyć Borysowi,
żaden człowiek nie dostanie się do miejsca, którego nie ma! Ach, ale te święta
Panutki... to były imprezy!
Odwraca się do odejścia


KRZYŚ
zaciskając pięści
Ty jednak nie jesteś Psem Cyganów! On by się nie poddał!


PIES CYGANÓW
A odpuść sobie...huc!

KRZYŚ
Mnie jednemu się uda! Wejdę tam znowu, stąd pamiętam drogę. Sam uratuję Maję!


PIES CYGANÓW
Nie zdołasz, mistrzu.


KRZYŚ
Kręci głową, patrząc na niego ze złością i politowaniem
No, to patrz!
Odbiega w głąb łąki, znikając ze sceny


PIES CYGANÓW
Huc, huc...
Patrzy chwilę za nim. Bierze łyk z butelki. Mruczy w stronę KRZYSIA
To walka z wiatrakami.
PIES CYGANÓW odchodzi chwiejnym krokiem w swoją stronę


SCENA III
Miejsce, w którym zwykle odbywały się zabawy w Orfani. Stół i wóz cygański stoją tam, gdzie
wcześniej. Jest późne popołudnie. Obecni są CESARZ MAKU, CHABERMISTRZ i ZAJĄC
SALWADOR, lecz tym razem nie świętują. Na stole, przy którym siedzi zając, leżą dokumenty i stosy
monet. CHABERMISTRZ stoi z boku, nieco po lewej, zaś dostojny CESARZ MAKU kawałek dalej.
Obydwoje są sztywno wyprostowani i nieobecnym wzrokiem patrzą w dal.


Na scenę wpada zdyszany KRZYŚ


KRZYŚ
Och, jesteście! Całe szczęście, jesteście! Borys nie miał racji. Hej, wróciłem!
ZAJĄC SALWADOR ma na sobie binokular. Jest w swoim zwykłym, stylowym surducie, jednak
chusteczka wystaje bezładnie z kieszeni i strój sprawia wrażenie raczej niedbałe


ZAJĄC SALWADOR
A, cześć. To dobrze, miałem cię zapytać. Znasz kogoś, kto chciałby kupić wóz do cateringu?


KRZYŚ
Nie, chyba nie...
Zając wzdycha pod nosem, tracąc nim zainteresowanie. KRZYŚ podchodzi do CHABERMISTRZA
Chabermistrzu, nie przywitasz się? To ja, Krzyś!
CHABERMISTRZ nie odpowiada. Chłopiec podchodzi do CESARZA MAKU
Cześć, Wasza Królewska Mość!
CESARZ MAKU patrzy przed siebie


KRZYŚ
To nie jest śmieszne!
Uderza lekko Cesarza Maku jego berłem. Tamten nie reaguje
Co tu się dzieje?
Wraca do CHABERMISTRZA. Zaczyna go ciągnąć za jego liściastą dłoń, targa nim coraz mocniej.
Szelest przykuwa uwagę zająca


ZAJĄC SALWADOR
Ej, nicponiu! Zostaw te kwiaty. Czarownik zerwał już wystarczająco dużo.
Wraca do liczenia, mamrocząc liczby pod nosem


KRZYŚ
Mój kochany zającu. Przecież to twoi przyjaciele. Chabermistrz podbiega i łapie chaber za rękę
i wasz wspaniały władca, Cesarz Maku biegnie do maku i wskazuje nań obiema rękoma
Tamten nie odpowiada, jakby nad czymś myślał. Nagle wybucha


ZAJĄC SALWADOR
Przez ciebie się pomyliłem! Teraz muszę zacząć liczyć od nowa.
KRZYŚ dostrzega chochoł siana przy wozie, na który zarzucona jest sukienka puchowej wróżki


KRZYŚ
Nie, tylko nie to... Zającu, powiedz, że to nie Panutka!


ZAJĄC SALWADOR
Ach, nie zawracaj głowy!
KRZYŚ nic już nie mówi. Odchodzi


SCENA IV
Kraina, przez którą idzie KRZYŚ, zmieniła się. W tle widać pozamykane główki niemych kwiatów.
Panuje cisza. Z nieba, co jakiś, spadają czarne strzępy. KRZYŚ potyka się po prawej części sceny i
upada na krótką, ciemnozieloną trawę, tuż przy cienkim, jasnofioletowym kwiecie. Zamiast
podnieść się, zasłania oczy i pociąga nosem.


KRZYŚ
To wszystko przeze mnie! To moja wina!
Wybucha płaczem
Ja chcę, żeby Maja wróciła! Chcę, żeby było jak dawniej! Żeby Zając Salwador świętował ze
swoimi przyjaciółmi! Żeby Chabermistrz i Panutka, i żeby wszyscy... byli znów sobą!
Przez dłuższą chwilę cicho pochlipuje. Nagle słychać melodyjny, cienki głosik, należący do
fioletowego kwiatu o imieniu LILITKA


LILITKA
Krzysiu... ... Krzysiu...
Chłopiec nie słyszy wołania, podobnego do podmuchu wiatru. Cicho płacze dalej. Mija jeszcze
chwila, nim kwiat zaczyna wołać głośniej
Krzysiu... Krzysiu...!
Tamten siada, wyprostowany. Rozgląda się


KRZYŚ
Jest tu kto?


LILITKA
miłym głosem
Hej, Krzysiu!


KRZYŚ
Kto mówi?!


LILITKA
Tu, obok ciebie...
KRZYŚ wstaje i zauważa kwiat


KRZYŚ
Piękny kwiatku! Kim jesteś?


LILITKA
Jestem Lilitka, maciejka-samosiejka. Zakwitam w ciemnej, wieczornej godzinie. A ty jesteś Krzyś,
prawda? Jesteś dzieckiem, które nosi cesarskie berło; tym, o którym śpiewały wędrowne cykorie.


KRZYŚ
zwiesza głowę, pociągając nosem
Och, Lilitko, nie mogły śpiewać nic dobrego.


LILITKA
Skądże znowu! Widzę, że płaczesz, dlaczego?


KRZYŚ
Bo już nigdy nie odnajdę siostry. A do tego tak mi głupio, Lilitko. To przeze mnie jesteś ostatnim,
mówiącym kwiatem! I po co wracałem, skoro niczego nie mogę naprawić?


LILITKA
To nieprawda.


KRZYŚ
Wiesz, czemu ciągle noszę tę makówkę? Bo przypomina mi o Mai, ona w niej coś widziała, ale
dla mnie jest do niczego. Cesarz Maku pomylił się. Nie mam żadnej magicznej mocy.


LILITKA
Trochę rozbawionym tonem
Magicznej?


KRZYŚ
poirytowany
Tak, magicznej. Jak inaczej mam mieć szanse w pojedynkę przeciwko Sadzy?!


LILITKA
Och, Krzysiu, Krzysiu... posłuchaj mnie uważnie. Nie jesteś sam. Mogę być ostatnim mówiącym
kwiatem, lecz ta kraina jeszcze nie umarła.


KRZYŚ
ocierając łzy
Nie?


LILITKA
Nie, Krzysiu. I nie jesteś sam. Choć złe czary osnuły ją milczeniem, cała Orfania stoi za tobą.
Nadejdzie moment, że z pełną mocą przemówi twoim głosem. Moc, o której mówił cesarz, płynie
z serca. Lecz musisz uwierzyć w siebie: w swoje prawo do robienia tego, czego pragniesz i do
patrzenia po swojemu. To, czy zobaczysz cesarskie berło, czy zwiędłą łodygę, zależy wyłącznie od ciebie.


KRZYŚ
podekscytowanym głosem
Czyli nadal mogę ocalić siostrę?


LILITKA
Dokładnie, mój Krzysiu.


KRZYŚ
podskakując
Hurra!
Czy wiesz, gdzie jej szukać? Którędy iść?


LILITKA
Gdzie szukać, niestety, nie wiem. Lecz nieopodal płynie Niebowoda swym szerokim, leniwym
strumieniem. Jej wody wciąż są czyste. Powinieneś trzymać się jej brzegu, bo tam możesz znaleźć
odpowiedzi na swoje pytania.


KRZYŚ
Lilitko, najlepsza przyjaciółko! Czy zdradzisz mi, jak użyć berła Cesarza Maku?


LILITKA
zmęczonym głosem
Już to zrobiłam. Będziesz wiedzieć, gdy nadejdzie potrzeba.


KRZYŚ
To znaczy?
Kwiat milczy
Lilitko!
Nie odpowiada
Do widzenia, przyjaciółko.
Robi parę kroków w stronę rzeki. Odwraca się i woła
Nie trać nadziei!


SCENA V
Jest bezksiężycowa noc. Najwięcej blasku dają gwiazdy odbite w Niebowodzie, która płynie
rozłożyście przez całą scenę. Daleko, w górze strumienia, majaczy zarys drewnianej konstrukcji.
KRZYŚ znajduje się w pewnej odległości od rzeki.


KRZYŚ
Wydaje się, że znów jestem sam.
Chodzi w te i wewte, zamyślony
A jeśli Lilitka myliła się? Co, jeśli nie ma już nikogo, kto by odpowiedział na moje pytania?
Nie, nie mogę tak myśleć!
Patrzy w stronę rzeki
Już wiem! Maja pobiegła za światłami i dotarła do Orfani. Ja też zdam się na świetliste istoty. Któż
może mi lepiej doradzić, niż gwiazdy odbite w czystym nurcie Niebowody?
Podbiega do brzegu. Gwiazdy świecą jaśniej


KRZYŚ
Hej, śliczne gwiazdy, czy mnie słyszycie?
Nie odpowiadają
Gwiazdki, gwiazdki, proszę... Muszę wam zadać pytanie!


GWIAZDY ODBITE W RZECE
Zatem pytaj, mamy odpowiedzi.


KRZYŚ
Chcę wiedzieć, gdzie jest moja siostra!


GWIAZDY ODBITE W RZECE
Ach, te wasze ziemskie sprawy! Zapytaj lepiej o galaktyki kwazarów i ciemną stronę księżyca. Czy
też o prawdziwą naturę wszechświata. No, pytaj!


KRZYŚ
Czyli nie wiecie.


GWIAZDY ODBITE W RZECE
Wiemy wszystko i więcej o ważnych sprawach.


KRZYŚ
W tej chwili nie ma dla mnie ważniejszej sprawy, niż odnaleźć Maję. Czy wiecie chociaż, kto może
odpowiedzieć na moje pytanie?


GWIAZDY ODBITE W RZECE
Tak.


KRZYŚ
Mówcie, szybko!


GWIAZDY ODBITE W RZECE
Istota o tysiącach oczu, małża, Szczeżuja Wielka. Najmądrzejsza istota w Niebowodzie.


KRZYŚ
Gdzie ją mogę znaleźć?


GWIAZDY ODBITE W RZECE
Tu... pod nami...
KRZYŚ rzuca się na klęczki i wkłada rękę do wody, coraz głębiej


GWIAZDY ODBITE W RZECE
Stój, co robisz! Nie mąć wody.


SZCZEŻUJA WIELKA
krzyczy ochryple
Ratunku! Kaczka chce mnie zjeść!


KRZYŚ
Nie kaczka, a Krzyś. I chcę tylko zadać ci kilka pytań.
Wyciąga małżę z wody
Proszę cię, tylko ty możesz mi pomóc. Moją siostrę, Maję, porwał zły Czarnoksiężnik Sadza.
Czy wiesz, gdzie ona może być?


SZCZEŻUJA WIELKA
Tak, oczywiście. Nietrudno zgadnąć!
Ech, te kaczki, perkozy i gęsi. W tej płytkiej wodzie stają się utrapieniem.


KRZYŚ
Naprawdę wiesz, gdzie jest Maja?!


SZCZEŻUJA WIELKA
Spójrz, chłopcze, w górę rzeki. Czy widzisz tą drewnianą konstrukcję?


KRZYŚ
Energicznie potakując
Aha! Widzę ją dobrze.


SZCZEŻUJA WIELKA
To tama, którą budują gobliny ściekowe. Chcą spłycić Niebowodę i zrobić z niej ciemne, cuchnące
moczary. Tuż przy niej znajduje się jama w ziemi. To z niej wypełza zło, które rozchodzi się po
całej krainie. Tam musi być wejście do sieci podziemnych tuneli. Coraz częściej, leżąc na dnie rzeki
czuję, jak ziemia drży. Korytarze się rozrastają. Biegną tu, gdzie stoimy, ale też znacznie dalej.
Jeżeli gdzieś zabrali twoją siostrę, to do którejś z podziemnych komnat. Może nawet znajdować się
tuż pod nami.


KRZYŚ
Udam się tam natychmiast!


SZCZEŻUJA WIELKA
Czekaj, czekaj... Jeśli mam ci jeszcze służyć radą w przyszłości, bądź tak dobry i zanieś mnie na
spokojne zakole rzeki. Tutaj poziom opadł. Lada chwila stanę się łatwym łupem kaczek.


KRZYŚ
Jasne, chodźmy. Prowadzi małżę wzdłuż brzegu Jestem ci bardzo wdzięczny za pomoc.


SZCZEŻUJA WIELKA
Drobiazg.


KRZYŚ
wrzucając małżę z powrotem do wody
Oto jesteśmy na zakolu rzeki.


SZCZEŻUJA WIELKA
Uważaj! Za tobą!
Cztery ŚCIEKOWE GOBLINY wyskakują znienacka, otaczając KRZYSIA


ŚCIEKOWY GOBLIN I
Mamy cię!


ŚCIEKOWY GOBLIN II
Myślałeś, że nasz pan zapomniał o tobie?
KRZYŚ próbuje uciec. Stwory łapią go i prowadzą w górę rzeki


ŚCIEKOWY GOBLIN I
Dzięki tobie wyjdzie nowa generacja czarów! Ha, ha!


ŚCIEKOWY GOBLIN III
Ha, ha, ha!


ŚCIEKOWY GOBLIN IV
O, tak, pan będzie wiedział, co z tobą zrobić!


KRZYŚ
gniewnie
Ja też wiem już, co z nim zrobić!
I co zrobić z wami.
Wyszarpuje się, błyskawicznie sięgając po berło. Celuje nim w kawałek pustej przestrzeni, mówiąc
mocnym głosem


Powstańcie, wojowie Orfani!
Rycerze puchu ostu, srebrnego łopianu rycerze!
Zadmijcie w róg bojowy,
I stańcie przy mnie!
Odpowiedzcie Orfani w potrzebie!


Gobliny wpatrują się, oniemiałe, w KRZYSIA. Kiedy po chwili nic się nie dzieje, ich postawa
rozluźnia się. Zaczynają się głośno śmiać, a mina chłopca rzednie


ŚCIEKOWE GOBLINY
Buhaha, ha ha!
Jeden goblin tarza się po ziemi ze śmiechu


ŚCIEKOWY GOBLIN I
ostentacyjnie ociera łezkę w oku
Dawno się tak nie uśmiałem... ale czas iść. Wstawaj, Globsztrumie!
Ponownie łapią Krzysia, trzymając go mocniej i brutalniej. Ruszają wzdłuż rzeki


KRZYŚ
Nie! Puszczajcie!
Rozlega się tubalny głos rogu. Gobliny zatrzymują się i patrzą, struchlałe, po sobie. Głos rogu
rozlega się ponownie. Na scenę wkraczają rośli wojowie w ciężkim rynsztunku: RYCERZ PUCHU
OSTU i RYCERZ SREBRNEGO ŁOPIANU. Ten pierwszy ma kolczastą zbroją i trzyma pikę w
postaci długiego kolca ostu. Na hełmie ma wetknięty pukiel kwiatowego puchu. Drugi rycerz
trzyma srebrzysty miecz, a w drugiej dłoni dzierży ogromną tarczę w kształcie łopianowego liścia


RYCERZ PUCHU OSTU
Na wroga!


RYCERZ SREBRNEGO ŁOPIANU
Za Orfanię!
Gobliny krzyczą i uciekają w popłochu. Jeden z nich został draśnięty przez pikę i jęcząc, biegnie za innymi


RYCERZ PUCHU OSTU
Czy ścigać ich, panie?


KRZYŚ
Niech uciekają. I tak idziemy w tę samą stronę.
I proszę, mówcie mi „Krzyś”.
Rycerze stają, wyprostowani, po obu bokach chłopca. Wszyscy trzej ruszają w górę rzeki


AKT TRZECI
SCENA I
Wilgotna, podziemna komnata. Co jakiś czas słychać kapanie wody z sufitu. Jest pusto i ciemno,
poza środkiem pomieszczenia – tutaj ustawiono glinianą bryłę jako mały stolik, przy którym na
glinianym krześle siedzi MAJA. Ma splecione ramiona na piersi i trzęsie się z zimna. Na stoliku
płonie jedyne źródło światła, prosty świecznik.


MAJA
Brrr, jak tu zimno!
Wzdycha
Nikt nie przychodzi, nikt mnie nie ratuje. Pewnie Krzysiu nie mógł mnie odnaleźć. A może
czarnoksiężnik ma rację? Może faktycznie wszyscy o mnie zapomnieli.
Wzdycha znowu. Zza ściany słychać krzyki i szczęk metalu. MAJA podnosi wzrok w stronę
jedynego wejścia. Do komnaty wchodzi KRZYŚ


MAJA
wstając, pyta z niedowierzaniem
Krzyś?
KRZYŚ nie odpowiada. Podbiega i łapie ją w ramiona. Śmieją się


KRZYŚ
Maju!


MAJA
Nareszcie jesteś! Tak strasznie się nudziłam.
Przestają się obejmować i przyglądają się sobie wzajemnie


KRZYŚ
Ja też tęskniłem. Ale wyglądasz, jak gotka! Blada, podkrążone oczy, chuda.


MAJA
No, wiesz. Niewiele tu słońca.


KRZYŚ
Jak ciebie nie było, poznałem Cesarza Maku. I Lilitkę!
poważniejąc
Niestety, stracili mowę. Cała Orfania zmieniła się.


MAJA
smutnym głosem
No, słyszałam.


KRZYŚ
Maju, muszę ci powiedzieć coś ważnego. Ja wyśmiewałem twoje zabawy. I przepraszam. Wcale
nie uważam, że są głupie! Po prostu nie chciałem, by ktokolwiek myślał, że jestem dziecinny. Ale
mam już dość! Straciłem mnóstwo dobrej zabawy.
Dlatego od dziś będziemy razem wymyślać super rzeczy! Patrz, co mam...
Pokazuje jej makówkę


MAJA
Ojej! Zachowałeś ją?


KRZYŚ
Ha! Przecież to czarodziejskie berło Cesarza Maku. Miałem je wyrzucić?
Podaje siostrze makówkę. W jej ręku przeistacza się we wspaniałe berło, które już wszyscy mogą
zobaczyć. Jest ozdobne, złotopurpurowe, a kształtem przypomina makówkę


MAJA
Och! Przepiękne...
Słychać przenikliwe krzyki. Do komnaty wpada horda goblinów
przestraszonym głosem
Nigdy się stąd nie wydostaniemy!
Za stworami wbiegają RYCERZ PUCHU OSTU i RYCERZ SREBRNEGO ŁOPIANU oraz
RYCERZE ZAKONU WROTYCZA. MAJA i KRZYŚ usuwają się na bok i patrzą, jak rozgrywa się walka


KRZYŚ
Ja myślę, że będzie dobrze. To nasi rycerze!
Wojownicy pokonują gobliny jednego po drugim. Gdy tamte zaprzestają w końcu walki, RYCERZ
PUCHU OSTU podchodzi do dzieci


RYCERZ PUCHU OSTU
Nadobna pani, Krzysiu... musimy się stąd jak najszybciej wynosić.
Do komnaty wchodzi CZARNOKSIĘŻNIK SADZA


CZARNOKSIĘŻNIK SADZA
Już?! Ależ zostańcie jeszcze! Nalegam!
Rycerze stają przed dziećmi. Za złym władcą wsypuje się cała masa stonóg
Rozbroić ich!


RYCERZ SREBRNEGO ŁOPIANU
Za Orfanię!
Rycerze zostają rozbrojeni niemal natychmiast. Na przód wychodzi KRZYŚ, celując w czarownika berłem


KRZYŚ
Tak to się nie skończy!


CZARNOKSIĘŻNIK SADZA
Nie? No, bez żartów. A jak mnie powstrzymasz? Tym? Stonogi, zabierzcie mu tego badyla!
Dwie stonogi łapią za berło i siłują się z Krzysiem. On również zostaje rozbrojony
No, i po kłopocie.
Właściwie... nie potrzebuję więcej czarów. Orfania upadła.
Może czas, żebym zaczął działać legalnie, na powierzchni?
Stonogi! Zabić ich.
Wtem MAJA wyskakuje na przód i uderza z góry w berło, trzymane przez Stonogę. Uderza ono z
brzękiem w ziemię. MAJA schyla się błyskawicznie. Podnosi je, mówiąc


MAJA
Stonogi!
Nie bójcie się złego!
Za wyrządzone krzywdy, za stracone lata,
Bierzcie się za niego!
Rozbłyska na chwilę seledynowa łuna. Nagle stonogi, jak jeden mąż, odwracają się w stronę
CZARNOKSIĘŻNIKA SADZY


CZARNOKSIĘŻNIK SADZA
No, co wy? To był rozkaz!
Rzucają się na niego


CZARNOKSIĘŻNIK SADZA
Stójcie, natychmiast!
Nieeee....!
Łapią go i wynoszą z pomieszczenia. Panuje chwila ciszy


MAJA
Stonogi nie będą nas już niepokoić.


KRZYŚ
Wygląda na to, że Czarnoksiężnik Sadza też nie.
KRZYŚ i MAJA łapią się za ręce. Uśmiechają się


MAJA
W końcu możemy stąd odejść.


KRZYŚ
Chodźmy! Odbudujemy Orfanię, nową i jeszcze piękniejszą! Jeżeli razem posłużymy się berłem,
nic nie powstrzyma naszej mocy.


WSZYSCY RYCERZE
podnoszą broń nad głowę
Za Orfanię!
Wychodzą


SCENA II
Samo południe. MAJA i KRZYŚ czarują na łące. MAJA trzyma berło. Słońce odbija się w czystych
wodach płynącej leniwie Niebowody. Kwiaty uśmiechają się, nucąc pod nosem wymyślane na
poczekaniu piosenki.


KRZYŚ
odbierając berło
...a tam stanie pałac Cesarza Maku! Jeszcze wspanialszy, niż wcześniej!
Potrząsa berłem. Z tyłu, za rzeką, wznosi się teraz majestatyczny pałac
Niech ma mury obronne, księżycowe ogrody!


MAJA
zabierając berło
...Ażurowe wieżyczki, fontanny miodu!
Na scenę wchodzą PANUTKA, ZAJĄC SALWADOR i CHABERMISTRZ


PANUTKA
Kochane dzieci! Udało się wam!


CHABERMISTRZ
Cześć, dzieciaki!


KRZYŚ
Panutko! Jak dobrze cię widzieć!


MAJA
Świetnie wyglądasz w tym fioletowym surducie, zającu Salwadorze.


ZAJĄC SALWADOR
Tak? To miło, że tak sądzisz! Dziś mamy wyjątkowe święto.


CHABERMISTRZ
Ach, czego to dziś nie świętujemy! Popołudniowe występy jeżyków, traw pełne kłosy, korale
żabiego skrzeku. Nowe gniazda wśród trzcin. i pewnie bezchmurny zmierzch. Czy kilka
rozmarzonych obłoków?
Patrzy na PANUTKĘ. KRZYŚ łapie go za rękę i potrząsa nią gromko na przywitanie


KRZYŚ
Chabermistrzu! Jak dobrze cię słyszeć!


CHABERMISTRZ
nieco zakłopotany
Hm... no, tak.
Słychać werble


MAJA
Czy to nie jest wasz Cesarz Maku?
CESARZ MAKU, we wspaniałym, odświętnym wydaniu, pojawia się na łące. Za nim idą cztery
trzmiele, uderzając w werble. Wszyscy kłaniają się nisko


CESARZ MAKU
Przestańcie! Dość tych formalności! Niech uściskam moich zbawców!
Podbiega do dzieci i ściska je mocno, całując na wszystkie strony
Zapraszam do mojego pałacu, gdzie wieczorem odbędzie się zabawa. Dworzanie bardzo chcą was poznać.


KRZYŚ
patrzy na Maję
Idziemy?


MAJA
potakując z uśmiechem
Czas się zabawić!
Wszyscy razem ruszają w stronę pałacu


SCENA III
To samo miejsce, wieczór. Z daleka widać pałac, w którym palą się wszystkie światła. Słychać
granie pasikoników i odległy śmiech. Na pierwszym planie pojawia się LILITKA. Staje samotnie,
nieco z boku, nucąc pod nosem piosenkę. Obok spaceruje PIES CYGANÓW. Mija ją, spiesząc
dokądś. Nagle zatrzymuje się i cofa. Podchodzi do Lilitki.


PIES CYGANÓW
Ma pani zajęcie na ten ładny wieczór?


LILITKA
Trochę tak. Robię to, co zawsze: postoję sobie, pośpiewam.


PIES CYGANÓW
Ponoć w pałacu jest niezła zabawa. Tak sobie pomyślałem, może pójdziemy razem?


LILITKA
Hmm... czemu nie.


PIES CYGANÓW wysuwa ramię, pod które łapie go LILITKA. Odchodzą wspólnie.
Pojawia się PANUTKA krokiem, jakby została przywiana przez wiatr. Chwilę patrzy za nimi,
a potem odwraca się ku widzom


PANUTKA
I tu nasza historia się kończy.
Więcej opowieści znajdziecie
w pajęczej sieci po deszczu
I w dziupli starego dębu,
Słuchając wymyślonej melodii,
którą nuci kwiatek w waszym wnętrzu.
Czy o północy gwiaździstej, czy o świcie różowym
Tuż obok otwieramy Orfani progi
Lecz wy już nas dobrze znacie.
Dziękujemy wam, dzieci,
Że idziecie z nami przez niezbadane drogi!


Kurtyna opada. Koniec spektaklu

Dodaj bajkę

Szukaj

"Odkryj e-wolontariat"

Bajkownia.org - Fabryka Bajek nagrodzona!

Bajkownia.org -Fabryka Bajek zajęła 2 miejsce w ogólnopolskim konkursie "Odkryj e-wolontariat""

Patronat medialny

 

 190x120 anim bajk

 

Bajkownia.org - Fabryka Bajek wspiera akcję Ministerstwa Środowiska - "Pobierz aplikację na smartfona i zagraj z dzieckiem w „Posegreguj śmieci”.  Sprawdź kto z Was zostanie mistrzem w segregowaniu?"

Bajkownia.org - Fabryka Bajek dla dzieci - druga tura konkursu na najlepsze strony Internetu

 

Bajkownia.org - Fabryka Bajek dla dzieci - Złota Strona Tygodnia Wprost lipiec 2012