Bajka dla dzieci do czytania - Gdzie jesteś wiosenko?
Mila i Bartek wyglądali przez okno. Wszędzie było widać usypane górki śniegu, ale nie takiego białego, z którego lepi się bałwana. Śnieg był bardzo brudny, brzydki i twardy na wierzchu. Na ulicach leżało brunatne błoto. W dodatku zima trwała już bardzo długo i wcale nie chciała odejść. Dzieci bardzo lubiły zimę. Uwielbiały zjeżdżać na sankach, rzucać się śnieżkami i odciskać ślady butów na śniegu. Można było wydeptać całkiem ciekawe śnieżne obrazki.
Jednak teraz szarość przytłaczała tak bardzo, że dzieci coraz więcej czasu spędzały w domach. Tylko na szybie pojawiło się sporo śladów nosków dzieci. Tak mijał dzień za dniem, rzadko zdarzało się słonko i sporadyczne wypady na dwór, nie licząc obowiązkowych spacerów z rodzicami, na których nie można było się huśtać na huśtawkach, wchodzić na drabinki i zjeżdżalnie, działo się tak aż do… wizyty babci i dziadka.
Przyjechali do swoich wnuków i od razu zapytali: „Kto idzie szukać śladów wiosny?”.
„Jakiej wiosny?” – dziwiły się maluchy – „Przecież jest plucha, słota i chlapawica”.
„Ubierzcie się szybko, z pewnością jakieś znajdziemy” – powiedział dziadek.
Po chwili dzieci stały już przygotowane do wyjścia. Miały na sobie ciepłe ubranka i nieprzemakalne butki. Babcia i dziadek zabrali dzieci na wyprawę do lasu.
„Czy widzicie już jakieś ślady wiosny?” – dopytywały dzieci.
„Ja nawet je słyszę” – odpowiedziała babcia, uśmiechając się szeroko – „posłuchajcie uważnie”.
„Nie słyszę niczego, te ptaki za bardzo hałasują” – odparł Bartek.
„Brawo!” – ucieszył się dziadek. – „Znalazłeś pierwszą oznakę wiosny. Przez długie zimowe miesiące przyroda pozostaje w uśpieniu. Te ptaki, które nie odleciały do ciepłych krajów na zimę, rzadko przemykały wśród drzew. Teraz widać wędrujące ptaki. Patrzcie na te skowronki!” – Dziadek wskazał na niebo. – „Niedługo zobaczymy żurawie, raniuszki, sikory, jaskółki a pożegnamy ptaki zimujące u nas. Tak, tak u nas też zimują ptaszki takie jak kaczki morskie. One odlecą na północ. W marcu i kwietniu powitamy kolejne ptaki lęgowe – czyli takie, które u nas zakładają gniazda i rodzinę. Jako ostatnie, bo dopiero w maju, przylecą do Polski strumieniówki, dziwonie, wilgi i jerzyki”.
„Czujecie ciepły powiew wiatru?” – zapytała babcia. Dzieci faktycznie odniosły wrażenie, że wietrzyk stał się cieplejszy w ostatnich dniach. Już tak nie szarpał drzew i krzewów. Choć pogoda była coraz cieplejsza, to zdarzały się ciepłe i zimne dni. Babcia, najwyraźniej odgadła o czym myślą dzieci, bo mówiła dalej „Stare przysłowia mówią: w marcu jak w garncu, albo: kwiecień plecień, bo przeplata trochę zimy, trochę lata”. Nagle dziadek podbiegł do Bartka, klepnął go w ramię i krzyknął: „berek!”, po czym dał susa w bok. Bartek szybko podbiegł do Mili i trzepnął ją koniuszkiem palców krzycząc: „berek!”. Mila była szybka, goniła właśnie uciekającą babcię. Wszyscy śmiali się przy tym i dobrze bawili. Potem udawali odgłosy ptaków, przelatujących nad ich głowami.
Nagle Mila zauważyła coś niezwykłego. Mały biały kwiatek, wystający spod śniegu. Babcia wyjaśniła, że to przebiśnieg. I że jak uważnie poszukają mogą znaleźć jeszcze śnieżyce wiosenne, zawilce gajowe i ranniki zimowe. Niedługo, bo już w marcu, będą kwitnąć pierwsze kwiaty cebulicy syberyjskiej, śnieżnika sardeńskiego, krokusów, kosaćca żyłkowanego, kokoryczy pustej oraz pierwiosnka gruzińskiego.
„To bardzo trudne nazwy” – stwierdziła Mila, a Bartek pokiwał głową na znak, że się zgadza z siostrą.
„Ale za to jakie piękne kwiatki się za nimi kryją” – powiedział dziadek i klepnął babcię w ramię. – „Berek, babcia jest berkiem!” – i znowu chciał skoczyć w bok, ale babcia była szybsza i trąciła go ręką w plecy. „Teraz dziadek jest berkiem!” – zawołała i ze śmiechem uciekła. Potem bawili się jeszcze w liczenie krzaczków z małymi pąkami, w układanie kształtów z chmur i wymyślanie historii wiosennych. Nagle przystanęli bo przez ścieżkę przebiegła wiewiórka. Babcia i dziadek byli na to przygotowani bo wyciągnęli orzechy włoskie i dzieci rzucały je wiewiórce. Wkrótce przybiegł i drugi rudzielec by spróbować smakołyków. Dzieci nie podchodziły bliżej, by nie spłoszyć zwierzątek.
Kiedy wrócili do domu opowiadały żywo rodzicom o dniu spędzonym na poszukiwaniach śladów wiosny. A było ich więcej niż wcześniej sądziły, że znajdą. Może następnym razem znajdą ich jeszcze więcej?