Opowiadanie dla dzieci - Trochę słońca, trochę radości
Obudził się nowy dzień. Dzień tak cudowny, że nikt nie mógł spać. Pierwsza wstała mała szara Myszka. Otworzyła szeroko okienko w swoim domku i wyjrzała. Wychylając się przez nie, poczuła ciepły podmuch wiatru. Spojrzała w górę, a tam słońce leniwie wpełzło na uroczo błękitne niebo. Sunęło tak powoli... od jednej do drugiej chmurki. To się do nich przytulało, to przysypiało na nich, grzejąc je tak mocno, że rozpływały się w powietrzu...
Nic nie zapowiadało zmiany na gorsze... Tylko Myszka i słońce. Nic więcej w tym dniu się nie liczyło. Małe szare zwierzątko wyszło przed dom, na trawce położyło koc i wygrzewało się, to na prawym boku, to na lewym. Jeszcze trochę plecy nagrzeje i może brzuszek... Myszka Tak się rozmarzyła, że zapomniała o całym świecie. Istniało tylko Słońce i Myszka. Czas się zatrzymał. Mogłoby być tak wiecznie... Słońce, Myszka... Słońce... znowu Myszka... i tak przez cały dzień, dwa, trzy dni... i do nieskończoności... Cieplutko, coraz cieplej, te promyki przedzierające się, pod zmarznięte od brzydkiej pogody mysie futerko, rozgrzewały Ją od zewnątrz i od środka. Serce biło mocniej... z radości, które dało słońce. Zapomniała szybko o przykrej, wietrznej i deszczowej pogodzie... już nie płakała, zadając sobie pytanie, gdzie u licha podziało się słońce? Zapomniało o nas? Dlaczego pogrąża nas w smutku? Tych pytań już nie było. Dziś królowała nad ziemią żółta kula i każdy kąpał się w jej promykach... bez opamiętania... bez końca.