Bajka dla dzieci - Dreszczyk na Halloween
Staś, Basia i Franek pojechali z rodzicami na plantację dyni. Pogoda dopisała, bo wybrali się w środku złotej, polskiej jesieni. Mijali niewielkie zagajniki, wyglądające jak impresjonistyczne pejzaże – złociste i rudawe liście rozświetlały się w promieniach październikowego słońca. Ciepły, delikatny wietrzyk unosił cieniutkie nitki babiego lata.
- Fajnie, że pogoda się nam udała – powiedział tata wysiadając z samochodu, gdy dojechali na miejsce.
Była to specjalna plantacja przygotowana do zwiedzania, z licznymi atrakcjami. Ogród podzielony był na kilka sektorów, w jednej części można było zapoznać się z różnymi gatunkami dyni, porównać je ze sobą. W innej części przygotowano wystawę halloweenowych dyń. Były one wydrążone i pełniły funkcję lampionów. Jedne były zabawne – radośnie uśmiechnięte buźki, całkiem przyjazne i pogodne. Inne zachwycały precyzją i kunsztem – były to małe, dyniowe dzieła sztuki. Jeszcze inne rzeczywiście mogły budzić grozę – zwłaszcza w pochmurny, mglisty dzień, gdzieś na pustkowiu, albo w środku nocy, gdy towarzyszy im pohukiwanie wiatru, czy sowy.
Ponieważ był to rzeczywiście bardzo ładny dzień – widać było, że więcej rodzin postanowiło w ten sposób razem spędzić czas. Alejki były więc pełne wózków, babć z wnuczętami, całych rodzin. Co chwilę ktoś ustawiał się przy jakiejś dyni i pozował do zdjęć.
Dzieci między zwiedzającymi dostrzegły ponurą postać. Był to wysoki mężczyzna ubrany na czarno. Poruszał się po żwirowych alejkach, nie patrzył na dynie, ale przyglądał się dzieciom odwiedzającym plantację. Nie uśmiechał się, nie odzywał do nikogo, a w jego oczach nie można było nic dostrzec. W pewnym momencie Ponurak spojrzał na Basię.
- Boję się go Stasiu – powiedziała dziewczynka wskazując go bratu.
Dzieci zaczęły go śledzić, a Staś z ukrycia robił mu zdjęcia.
Tymczasem Ponurak zbliżył się do drabiniastego wozu, na którym wystawione były demoniczne dynie halloweenowe. Mężczyzna chwilę przyglądał się kilku potwornym lampionom, potem wszedł za wóz drabiniasty i jedną z dyń włożył na głowę. Wyglądał, jak straszna halloweenowa kukła – tylko kukła.
- Widzieliście? – spytał Staś pozostałych. Dzieci skinęły główkami. Obserwowali go w dalszym ciągu.
Ponurak z maską z dyni ukrył się za wozem i ze swej kryjówki próbował złapać jakieś dziecko. Jednak większość dzieci mijała wóz szybkim krokiem. W pewnym jednak momencie jakaś dziewczynka zatrzymała się na moment i przyglądała się wydrążonym dyniom przekrzywiając główkę. Wtedy Ponurak pochwycił ją i zaczął prowadzić za sobą.
Wtedy podbiegł do niego Staś. Podskoczył i kopnął Ponuraka z półobrotu wykorzystując techniki karate (ten fragment pomógł mi napisać Staś :) ). Basia również podbiegła i zaczęła krzyczeć. Ponurak chwycił ją i zaczął wciągać pod wóz, pod którym ukryta była zapadnia i tajny, podziemny korytarz. Bracia chwycili ją i pociągnęli w przeciwnym kierunku. Wtedy jednak Ponurak zaświecił im w oczy swoim sygnetem.
- Ha ha ha idziecie ze mną! – zaśmiał się złowrogo.
Dzieci na momentr straciły orientację, a w następnej chwili znalazły się w wilgotnej, ciemnej kaplicy oświetlonej światłem wielu świec. Mężczyzna również tam był. Spojrzał na nich i po raz pierwszy się uśmiechnął. Na ten widok dzieci przeszył dreszcz. Staś prędko chwycił dłoń Franka i Basi i uścisnął chcąc dodać im otuchy.
Ponurak zrobił krok w ich kierunku, a dzieci cofnęły suę pod najbliższą ścianę.
- Kim ty jesteś? – zapytał Staś
- Jestem starożytnym czarownikiem. Muszę przygotować eliksir na nasze święto, które będziemy wkrótce obchodzić. A najważniejszym składnikiem mojego eliksiru jest… dziecięcy strach! – wyjaśnił Ponurak i wyciągnął z kieszeni pustą fiolkę z rżniętego kryształu.
Niespodziewanie pomiędzy dziećmi a czarownikiem pojawiła się dobra wróżka Shila. Jak pewnie pamiętacie była to wróżka ochronna, która znała różne dobre zaklęcia. Na jej widok dzieci poczuły się bezpiecznie i przestały się bać. Ponurak zaklął szpetnie, a następnie dodał:
- Macie własną wróżkę-opiekunkę? A niech to! Nic nie mogę zrobić – jęknął i zniknął.
Shila odwróciła się do dzieci, zaśpiewała jakieś tajemnicze słowa i zaraz cała czwórka znalazła się na polu dyniowym, na którym rosła ogromna dynia - rekordzistka całej plantacji. Rodzice akurat zbliżyli się do tego miejsca.
- Shila? Co ty tu robisz? – spytała mama, patrząc na wróżkę, która wyglądała znów jak pies.
- Myślałem, że została w domu – dodał tatuś.
Następnie wszyscy razem udali się do pawilonu na degustację dyniowych smakołyków. Można było spróbować muffinków, racuszków, konfitury z dyni i pomarańczy i dyni marynowanej. Potem jeszcze kupili dwie dynie i pojechali do domu.
W domu dzieci opowiedziały rodzicom swoją przygodę i Staś pobiegł po aparat, by pokazać zdjęcia, które zrobił Ponurakowi. Jednak na zdjęciach mężczyzny nie było….
więcej na kajapisze.pl