Wierszyk dla dzieci - Dzięcioł i wilga
Nad lasem wilga leciała
na sośnie dzięcioła dojrzała.
Kolorowy i przystojny,
ptak poważny i wytworny.
Więc zlatuje, obok siada,
do niego tak powiada.
Powiem krótko, prosto z mostu,
chcę być żoną twą po prostu.
Dzięcioł przerwał swe pukanie,
co ma znaczyć to gadanie?
Nie pomyślisz czasem sobie,
że ja się nie kocham w tobie?
Odleciała obrażona,
ta znajomość jest skończona!
Nie odezwę się do drania,
szkoda więcej jest gadania.
Dzięcioł podjął znów stukanie,
przecież nic się mi nie stanie
myśli, jeśli wilga żoną będzie,
jest lubianą przecież wszędzie.
Nazbyt w słowach się unoszę,
cóż, polecę i przeproszę.
Muszę przecież to sprostować,
po co ma się tak frasować.
Jak pomyślał to tak robi
i do drogi się sposobi.
Kwiat jaśminu dziobem chwyta
i do wilgi już pomyka.
Przybądź miła w moje progi,
jako żona i gość drogi,
jako piękna i wyśniona,
towarzyszka wymarzona.
Wilga ciągle obrażona,
czyści piórka u ogona.
Czy nie jesteś zbytnio pewny,
że ten związek mi potrzebny?
Dzięcioł skulił dziób pod siebie
i już siedzi na swym drzewie.
Co za złośnik z tego ptaka
i do tego wredna jaka.
Choćby nie wiem jak prosiła,
i przemiłą dla mnie była,
więcej do niej nie polecę,
wolę sam już być na świecie.
Wilga w myślach gani siebie,
że się drażni niepotrzebnie,
gburowato go przyjęłam,
furtkę sobie zatrzasnęłam.
Chyba zbyt się pospieszyłam,
przecież mogłam być mu miła.
Lecę za nim i przeproszę,
zgodę zaraz mu zanoszę.
Leci szybko, bardzo rada,
przy wybranku blisko siada.
Mój dzięciole zaszła zmiana,
żoną będę dla waćpana.
Dzięcioł rzecze bardzo wolno,
jesteś na to zbyt namolną.
Gdzie ci ze mną w związek wchodzić,
możesz tylko mi zaszkodzić.
Masz humory i histerie,
ciągle robisz fanaberie.
W głowie wielkie pomieszanie,
żoną moją nie zostaniesz!
Gdy już dzięcioł sam zostaje
myśli, coś mi chyba się wydaje,
jestem zbytnio roztrzęsiony,
ciągle gadam farmazony.
Muszę sprawę załagodzić
i jej krzywdę wynagrodzić.
Przecież wilga ptak wspaniały,
przy tym głos ma niebywały.
Już tam lecę, porozmawiam,
błędy swoje ponaprawiam.
Jak pomyślał tak uczynił,
wildze obietnice czyni.
Będą parą życie całe,
kochać będzie niebywale,
lecz tu ona mu przerywa,
tyś się w głowę puknął chyba.
Co! Ja z tobą? Długie lata?
Niech się inna z tobą swata.
Jestem bardzo obrażona,
twą wizytą rozdrażniona.
Gdy amanta już nie było,
smutno wildze się zrobiło.
Co się ze mną dzisiaj dzieje,
jeszcze trochę, oszaleje.
Co ja znowu narobiłam?
Znowu mu nie byłam miła.
Zaraz lecę i przeproszę,
trochę ciasta mu zaniosę.
Do dziś jeszcze tak latają,
bo gdy jedno głowę chyli,
drugie zaraz prztyczka daje,
a żałuje już po chwili.
Kiedy idziesz na przechadzkę
i do boru droga niesie,
patrz uważnie dookoła,
pomykają wciąż po lesie.