Wierszyk dla dzieci do czytania i do słuchania - Katar
Oto bajka się zaczyna:
Miała katar Katarzyna,
nos chusteczką wycierała,
bo co chwilę – psik! - kichała.
Wkrótce zaraziła dziadka,
później mamę, wujka Władka,
ojca, brata i babunię,
i kocura, małą sunię.
Potem to już było z górki.
Kichał sąsiad, jego córki,
panna z dołu, student z boku.
Krótko mówiąc, wszyscy w bloku.
Po nich zaczął kichać lekarz,
strażak, burmistrz i aptekarz,
sprzedawczyni i (uwierzcie!)
pozostali ludzie w mieście.
Każdy sposób miał na katar.
Ktoś po leki ciągle latał,
pewna pani z jednym panem
jedli tylko bułki z chrzanem.
Byli tacy, którzy rano
smarowali nos śmietaną
albo pili sok, kakao,
ale nic nie pomagało.
Kaśka tydzień poczekała
i, o dziwo, wyzdrowiała!
Niczym nosa nie leczyła.
I tak bajka się skończyła.